Tajemna miłość
Tak bardzo sie cieszyła, że go dziś ujrzy -
tą nadzieją żyła...
Kochała go potajemnie od miesiąca.
Nie wiedziała, że on ma inną i jej skryte
spojrzenia odtrąca...
Szła za nim krok w krok,
za drzewami się chowała;
nie zastanawiała się czy warto iść,
przecież go kochała...
Nagle on zniknął w klatce bloku jednego;
ona czekała zastanawiając się po co on tam
poszedł...
Po chwili wyszedł z inną,
a ona rzuciła się na kolana,
płacząc krzyczała: "DLACZEGO?!"
Wróciła do domu,
nie pamięta jaką drogą;
wbiegła do swego pokoju z miną srogą i
chwyciła w dłoń małą rzecz koloru
połyskującego...
Zamknęła się w łazience i zaczęła sobie
robić cos okrutnego:
cięła krekę po kresce żyletką...
Bardzo od tego cierpiała,
więc otworzyła apteczkę i dopraiła się
tabletką...
Chwilę jeszcze zyła...
Do pokoju wróciła...
Za długopis chwyciła,
że go bardzo kochała jeszcze
nakreśliła...
Już nie miała siły, na podłodze leżałai
ostatnie tchnienie życia łapała...
Wtem do pokoju jej mama wparowała i głośno
załkała.
Chwyciła za taelefon, o karetkę dyżurnistę
pogotowia błagała;
choć i tak wiedziała, że córka kochana
została z Bogiem zjednana...
Trzy dni potem leżała już w kaplicy
cmentarnej i obwiniała się, że jeszcze
kiedyś mogła przecież zobaczyć piekno zorzy
plarnej...
I już pomału chciała odzyć,
powoli wstawała, lecz nagle mowę kapłana
usłyszała:
"Jaka to ona była przez rówieśników
lubiana, jaka przez ciało pedagogiczne
szanowana, jaka przez rodziców
kochana..."
Przyjaciółka odczytała z zakrwawionej
kartki ostatnie jej słowa.
Tylko szkoda, że nikt nie wiedział o kim
była mowa,
bo zapomniała imienia dopisać jego - tego,
który wyrządził jej tyle złego...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.