Tak blisko... jednym
Delikatnie, powoli odkrywasz Me ciało...
a usta szepczą... wciąż mało i mało...
Ręka błądzi swiadomie: skóra o skóre...
a język miłości... zwraca się czule.
Czuje Twój oddech na Moich ramionach...
Swe ręce opieram na Twich dłoniach.
Ma pierś do Twej piersi powoli sie
przybliża...
bezwstydnie zdzierając reszte negliża.
Jesteśmy tak blisko... tak blisko...
jednym,
Me ciało Twojemu staje sie uległym.
Każdy następny oddech jest głębszy,
stopień podniecenia nie może być
wiekszy.
I w reszcie namiętnośc która w Nas
tkwiła...
powoli opada... cudownie się skończyła.
Wtuleni w ciszy... ciała splecione,
teraz...już... zgasł namietności płomień.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.