Tak Ci to powiem
był silny
dla innych dalece przykładny
emanował elektryzującą aurą
niespotykanej nigdzie nieśmiertelności
( jak wszyscy sądziłem, że będzie trwał
wiecznie... )
nieubłagany w swych wyrokach los
sprawił jednak że
zapadł na nieuleczalną chorobę
( chorobę, której my dostrzec nie
chcieliśmy... )
i mimo wielu usilnych zabiegów
skonał
w ślepej agonii pretensjonalnej
codzienności
( może właśnie tu trzeba było powiedzieć
stop...??? )
jednak ci, dla których znaczył więcej niż
wszystko
nie pogodzili się z jego odejściem
( ja ciągle jednak wierzyłem, że lepiej
może być... )
jego zaczarowana aura ciągle żyła...
żyła w ich głuchych na podpowiedzi
rozsądku, krwawiących sercach
( bo tak ciężko zapomnieć nagle o
wszystkich wspólnych chwilach... )
oszukiwali więc samych siebie
niczym zrozpaczona rodzina przetrzymująca w
domu
ciało zmarłego dziecka
( ale sama powiedz, jaki to ma dalej
sens??? )
jednak zgubny swąd jego rozkładających się
zwłok
szybko wypełnił ich czarno-białe, trwające
w letargu życie
( niszczyć coś, co tak wielką dla nas
wartość ma... )
za późno im jednak wrócił rozsądku ton
dotychczas morzem cierpienia i łez
podtopiony
....zaślepiony dotąd bezpodstawnej nadziei
błyskiem
( ...karmić się czymś, co dawno już
straciło swój smak... )
gdyż swą bezmyślnością na zawsze zniszczyli
już
jego nieprzeciętności obraz w ich pamięci
tak ważny, tak głęboko zapisany...
( Proszę, dajmy już sobie spokój
kochanie...)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.