tak napisane prawie z marszu
jestem tu tak na probę bo nie mam pojęcia czy to co piszę jest do,przyjęcia a piszę odrazu waląc w klawiszę i piszę piszę to co usłyszę, mówcie prawdę co sądzicie ....
Patrzcie wołaja puste pokoje ludźmi co
kidyś tu byli, coś tam pisali cos
tam tworzyli, lecz nie zabardzo co,
wiedzieli.
Jest dniem powszednim zmazane czoło,
którego chmurne lico,nie dla
człowieka patrzy wesoło na to, że ktoś się
potyka.
Idę śmiszną dróżką wśród szczytów, zielone
mijając smerki, pachnącą chcę
żyć Wetliną, która wolnością wystrzeli,
siąde przy watrze ogrzeje dłonie
z chlebaka zjem słoninę i swój wędrowca koc
przytulę jak czułą słodką
dziewczynę...
Usne spokojnie bo tam daleko gdzie
mieszkają wilki, wolny wolnością,
spokojny czasem zaszumię lasu przyczyną.
Hej zawołajcie wszyscy górale, Gazdowie i
Juhasi, Gaździny, Panki zwykli
ludkowie i biedni i bogaci, hej zawołjcie
wiosny wolnościa, wychodząc na
skalną krawędź, tam patrzcie prosto w
przestrzeni gardzieli, gdzie
człowiek lekkością bywa i zaśpiwajcie mojej
wolności, tak żeby ją
rozweselić...
Świat takim pieknym jest dla dobroci, z
którą się rodzą ludzie, lecz
niestety nie wszyscy wiedzą jak z tą
dobrocią się trudzić, bo ludzie
dziwną mają manierę taką że świata
porządek, nie chcą traktować jak
dobry omen, lecz jako końca, początek.
Idę sobie przez świat który podsuwa dziwne
mi sytuacje, raz śmieszne one
wydaja mi się a innym razem budzą
irytację.
Widzieć nie zawsze znaczy widzimy, a
słyszeć coś usłyszane, mózg ma
swoją do dziwnych boźców odbioru ich
interpretację.
Obudziłem się silny postanowieniem, że dla
moich przyjaciół trysnę dziś
zadowoleniem, lecz gdy zaczynam w tańcu
pisanie dziwne dzieją sie
sztuki, są moralności, są i smutasy a niema
wesołości krótkiej, myślę
zmartwiony moim pisaniem, że chyba jestem
zgorzkniały, że tak naprawde
wesół na zewnątrz w środku jestem
podstarzały!
a, więc zaczynam wierszo-rymankę na temat
męsko-damski, tak więc opowiem
dzisiaj historię z pozycji starej
wersalki.
Gdzies kiedyś w lesie drzewo wyrosło, a
drwale drzewo to zcieli, później
inni ludziska w tartaku desek nacieli.
Stolarz co robił dla ludzi meble
deski kupił w sobotę, przywiółzł pogłaskał,
a w poniedziałek zabrał sie
za robotę.
Ciął i cheblował, aż drwa leciały, wiurów
małe stosiki, potem te deski
pomalowane wiercił i skręcał w drewniane
skrzynki.
Później tapicer zrobił obicie, miękkie i
aksamitne, i przyszli ludzie
mebel kupili myśląc wystarczy na całe
życie.
Mebel zawieźli do domu swego w konciku go
postawili, i przyszedł wieczór
siebie spragnieni na nim pragnienie
sączyli, ona ustami spijała jego
namiętne czułe słowa a on wysysał sok z jej
szklaneczki, takiej do wielu
stosowań. Później na meblu ćwiczenia były
prawie, że gimnastyczne, ona w
przysiadzie, on w kocim grzbiecie takim
spazmatycznym, szybko i wolno,
szybciej nie można bo nawet pospiszny
pociąg nigdy tak szybko tłoków nie
chowa lejąc na pożar gorące słowa, stopili
swoje ciała, ona leżała na
wpół przytomna a on masował kolana.
Skrzynia wersalki bardzo zmęczona tak
dziwną sytuacją, pyta się śróbek
co ją trzymały czy już jesteśmy końcową
stacją, jazdy przedziwnej tego
tandemu co w tej szaleńczej jeździe chciała
chyba dobiec do brzegu
naszej fizycznej
wytrzymałości.....................
trudne zadanie pisać wesoło chociaż
wkurzają cie ludzie, można udawać
tylko zdziwienie a schować irytację..
nie piszę dzisiaj wiecej bo mam ochote
kogos opie...lić..
dać fangę w nocha i kopa w zad...
no dobra kończę bo straciłem zapał przez
jakiegoś knota
pa. pa
dzięki tym którzy dotrwali do końca
Komentarze (1)
To chyba rapowanie ?
Czy te literówki celowe ?
Jako rapowanie mogę (nie będąc fanem tego rodzaju
poezji ) pochwalić rytm