tak sobie
zdobyć wszystko
i stracić w następnej chwili
być artystą
i mieć co jeść
i zesrać się do miski
i nakarmić tym psa
sąsiadów
a potem usiąść przy piwie
z ich córką i teoretycznie
udowodnić bezsens istnienia
tylko po to
by następnego ranka
stał się rzeczywistym
a później pójść do parku
i karmić gołębie
z mieszkańcem świata
dyskusję prowadzić daremną
przy winie
i nie cierpieć
i nie radować
się niczym
co z najprawdziwszych
i nie mieć żalu
ani litości
i tylko czasem w ciemności niskiej
i w blasku księżyca
usiąść
i cicho zapłakać...
lecz wstać potem
i skopać przechodniów
lub choć splunąć jednemu
co z krzywym spojrzeniem
z lewej się zbliży
albo w ogóle dać spokój
i tylko tęsknić
i pisać co ślina na palec
przyniesie
i nie brać za to odpowiedzialności
i w dupie mieć wszystko
lecz sobą pogardzać
i zdechnąć na koniec
jak pies
od kupy sąsiada
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.