tamte sny o lataniu
żywy porosłem trawą skrywając pustynię
podążam za chmurami aby z oczu rosić
ułożę w ud rozchyleniu poddaną uczynię
żądnymi korzeniami dosięgnę wilgoci
słońce bliźniaczym wzgórzom daje i
odbiera
i dlatego najpewniej odnajdywać nocą
pełnia oświetla łono wdzieram się tam
teraz
sny oraz wścibskie gwiazdy ze świtem
odchodzą
wenus nad horyzontem blednie w blasku
zorzy
zastygł puls krusząc serce w lodowym
podmuchu
lat przepędzanych wichrem każe w bajki
włożyć
tamte sny o lataniu wyrywam po trochu
dni odeszłych okruchy ostrożnie i
trwożnie
martwy obrosnę mchami na północnym zboczu
Komentarze (4)
Świetny:)
Sny o rzeczach z przeszłości - czasami uwypukla
teraźniejszość...spodobała mi się lekkość Twoich
linijek...
Ps. Apropos opisu na beju i kwestii Sopocianina...to
jesteśmy bliskimi sąsiadami:-).
Moc ciepłych myśli...
Interesujące
Bardzo podoba mi się ostatnia strofa. "widzę" sobie:
"okruchy dni odeszłych", ale to tylko mbsz,
nieistotne.