Tańczące serca
Ten wiersz to nie wiersz tylko najprawdziwszy sen...
Po zwycięstwie przyszedł czas na tańce.
Ona tańczyć z nikim nie chce.
Przepraszając od kolejnego partnera
odchodzi.
W świecie innym, bez tańca mieszka.
W prawo, w lewo się rozgląda.
Aż coś widzi. Staje z namysłem. Idzie.
Powoli, niepewnie kroczy.
Oczy do celu ma skierowane. Nie myśli.
Nagle zwalnia. Kroki już nie tak pewne.
Ale...nadal idzie.
Przystaje przy murku niskim, spuszcza
oczy.
-Mogę tu usiąść?-pyta chłopaka siedzącego
na murku.
On niby obojętnie kiwa na tak.
Lecz widać, że w oczach jego tańczy coś
dziwnego.
Dziewczyna usiada obok i znowu swój głos
porusza.
-Ty nie tańczysz?-pyta nieśmiale nieco
blednąc.
-Nie zresztą ty też nie-z obojetnością
mówi.
Ona słysząc dzwięk niezbyt miły
Traci odwagę całą, chce uciec.
Nie ucieka...nie tym razem.
-Chcę tańczyć
Lecz tylko z jedną osobą,
która dla mnie jest nieosiągalna...
Cichy głos załamuje sie całkowicie,
przerywa.
I jeszcze ciszej mówi.
-Chciałam tańczyć z tobą.
Jej wzrok opada jego się wznosi.
On z oczu obojetność wygania.
Patrzy teraz przez wielkie oczy, które
znaczą słów tysiące.
Ona w tym czasie odchodzi na zawsze...
Pytacie się czemu odeszła! Odpowiem tak: Odeszłam bo zostać chciałam ale nie małam szans zostać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.