Taniec
Cichutko,
prawie na palcach,
pan panią prosi do tańca.
Wtuleni, objęci wirują po sali
sami.
Jego usta w jej ucho szepczące
słowa czułe, łagodne, kojące.
Jej włosy wiosną pachnące
na jego ramionach lśnią złotem.
Jego dłonie jej talię silnie trzymające
jakby za chwilę miała mu uciec
i nigdy nie wrócić.
Jej oczy wpatrzone z myślą
w szczerość jego oczu.
Ni on, ni ona nie zasną
póki noc się nie skończy.
Nie ma nikogo na sali,
tańczą zupełnie sami.
Nie ma orkiestry,
nikt nie gra,
a oni słyszą muzykę
płynącą od serca do serca,
do nieba...
i tańczą.
Wciąż tańczą bez końca.
Do tchu utraty,
do kropli krwi ostatniej,
do końca świata
będą tak tańczyć,
tańczyć...
Cichutko,
prawie na palcach,
pan z panią tańczą.
Wtuleni, objęci wirują po sali
sami...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.