Ten sonet musiał nadejść
Dla Kamili
Pamiętasz, myśleliśmy że jesteśmy snami
lekko odgniecionymi na białej pościeli.
Z kosza wiklinowego: umysłu, przez
szpary
Wciąż się wylewaliśmy, trącając powieki.
Przybieraliśmy formy nieważkie i
ciężkie,
Nieskrystalizowane i niegramatyczne;
Lecz niedopowiedziani byliśmy dla
siebie,
Zbyt obcy był snów język i światło zbyt
nikłe.
* * *
Na niebieskim migdale szarych chmur
angina,
I duch w cielesnym pudle, rezonuje mocniej
Bit serca, telegrafu, co ciepło
przesyłał.
Dziś się nie pomniejszymy tak bardzo jak
wtedy,
By się przez haft przecisnąć firanki
wersowej,
Sonetu, która chwyta rankiem Słońca
pędy.
Komentarze (1)
piekny wiersz...współgranie uczuć...pozdrawiam