Tęskliwy Sen
Ja bezcelnie wędruję
i na twarzy czuję
przyjemny chłód mgły.
I nie jestem zły,
że nie wiem i nie widzę
dokąd właściwie idę.
Po co mi ta wiedza
kiedy ze mną czas spędza
piękniejsza niż piękność,
szczersza niż szczerość,
moja miłość wieczna;
na wieki wieków wieczna!
Powoli zwalniamy
aż w końcu stajemy.
Zaczarowany patrzę
jak powiewają w wietrze
twe włosy błyszczące.
Jak twe oczy lśniące
ciepłem promieniują.
Teraz już nie zajmują
nas życia problemy,
teraz tylko my istniejemy!
I dryfujemy
pomału odlatujemy na
na falach czułości
i miłosnej bezmyślności.
Coraz wyżej unosi;
rozsądek mnie prosi
bym zaczął myśleć znów,
lecz nie słucham tych słów.
Też gdy pode mną są chmury,
to nagłe wichury
mogą sciągnąć na dół,
nie przeżyję tego spadu.
Ale nie mają przewagi
takie uwagi
nad miłością mą,
bo naprawde kocham ją!
Spływają mi łzy
bo wiem że to sny.
Tak płacząc się budzę
i wysyłam nocy słudze,
tej tęsknotę karmiącej iluzji,
me przeklęcia pełne agonii!
Co nocy bardziej mnie ściska
ta ciemność bliska!
I co nocy te same obrazy
ponownie moje serce marzy!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.