tnę
siadam
tnę
patrzę
ostrzem jadę wzdłuż... po jednej z żył,
czuję ulgę. Nikt mi nie może pomóc.
Rozdzieram krwistą linię,
bawiąc się,
wyżynając gwiazdy, takie jak te,
w które kiedyś z tobą patrzylam.
Żyletka znow osuwa się do początku
ręki,
druga linia...
trzecia...
gęsty płyn zlewa się w jedno...
Mało mi !
Podchodzę do lusterka,
ostrze wędruje ku twarzy.
Rozcinam usta...
na pół... aby nigdy więcej
nie pocałować ciebie, tak jak
kiedyś.
Żyletka rozdziera skórę na szyi...
czuję gorącą kroplę
płynącą po dekoldzie
to jest przyjemne...
błogość
ostatnie uderzenia serca
widzę już tylko
białe plamki ...
czuję...
nic nie czuję...
brak tchu...
ciemność...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.