To był wieczór...
to był wieczór
było zimno
kilka wron na drzewie
szosa pusta
na odludziu
wokół tylko cienie
ona sama
wystraszona
biegła szybko przed się
on tuż za nią
dysząc ciężko
ścigał ją zawzięcie
to był wieczór
było zimno
wokół tylko cienie
szosa pusta
na odludziu
kilka wron na drzewie
pędził co sił
już ją widział
czuł jej oddech prawie
ona słabła
biec nie mogła
i runęła w trawę
dziki okrzyk wydał z siebie
i dopadł leżącej
wrony z drzewa się zerwały
straszne i skrzeczące
w ptasim oku
w dzikim krzyku
widziała swój koniec
księżyc wypełzł
łypnął okiem
pierwszy śmierci goniec
wiatr się zerwał
zimny srogi
księżyca przyjaciel
cicho szybko
mocno czule
stanął przy jej kacie
w końcu trzeci
śmierci goniec
nadszedł krokiem twardym
ścisnął gardło
łzy wycisnął
serce ujął w karby
stal błysnęła
księżyc struchlał
za chmury się schronił
już wiedziała że to koniec
że on już to zrobił
czuła tylko jak powoli
coś ciepłego cieknie
jak zalewa jej wnętrzności
i natychmiast krzepnie
..................................
on gdy powstał
trącił butem
- ciało było martwe
szybko odszedł
księżyc świecił
a wiatr dął zajadle
Komentarze (1)
Podoba mi się napięcie rośnie Dobrze napisany Dobry!