To o mnie
W czerni
z blaskiem na ustach
idę ulicą mrokiem omotana.
Mijam zaspane konary z krwią na końcach
od ciężkiej gonitwy za dzisiaj.
Obserwuję twarze kamienne
martwe brwi
i zmarszczki na czołach
trwale zarysowane dłutem wiecznego
czasu.
Mijam samotność
w samotność wchodzę bez pukania
i nie pytam - czy mogę?
A potem wychodzę
twardo potrącając inną samotność.
Przemierzam aleję gwiazd
czarna z hebanowym włosem
i srebrem na dłoniach
żyjącym w blasku nowiu.
Cała błękitna
bo wielkomiejska mgła
spowija suknię i twarz.
Subtelna kobieta
piękna lecz inna
umiera nad ranem
by pospolity włożyć płaszcz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.