To nie święta...
Jak te dni można nazwać świętami
Gdy jeden drugiemu grozi pięściami
Gdy oddech łapiesz dopiero za drzwiami
Marząc o kimś kto ochroni cię silnymi
ramionami
Gdy rodzinę tworzysz z własnym cieniem
Dzieląc się z nim swoim cierpieniem
Obojętnie czy Wielkanoc czy Boże
Narodzenie
To nie święta...to prawdziwe utrapienie
...
to ból większy niż jakakolwiek fizyczna
rana
uciekam w sny
tylko tam czuję sie kochana
wszyscy mężczyźni w moim życiu mnie zawiedli
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.