To przyśniłem...
Rano wstałem z bólem głowy
wziąć tabletki już gotowy.
Śniłem kaczki więc kojarzę
jak sympatią ptak ten darzę.
Znowu Smoleńsk na tapecie
wywiad z mamą w toalecie.
Mama Lecha więc i Jarka...
jej przelewa się już miarka.
O tej śmierci ma swe zdanie
złe przeczucie pozostanie.
Po co ciągle drapać rany,
Lechu dawno pogrzebany.
Trochę dziwne zachowanie
Prezes szukać nie przestaje.
Szuka głupców przekonuje
więc na siebie hak szykuje.
Sam załatwił, spuścił brata
teraz wini resztę świata.
On też lecieć tam zakładał,
nie mógł... bo robotę nadał.
Komentarze (17)
Rowniez wspolczuje snu:)Wiersz przeczytalam z
przyjemnoscia.Pozdrawiam:)
Współczuję: sny polityczne, to prawdziwy koszmar. W
ostatnim wersie chyba poleciałeś Maciarewiczem.
Pozdrawiam.