Towarzyszka kresu drogi
Delikatnie na ramieniu przysiadł smutek,
żalem serce wypełnił po brzegi,
nie jest chciany , to nie bałamutek,
i ze śmiercią znów rozpoczął swe
biegi.
Ona pani nieprzejednana, jak gość wchodzi ,
jest dobrze znana,
cicho skrada oddech człowieka, zawsze nie w
porę, nigdy nie zwleka.
I zabrała, choć nie musiała,
echo bólu wyryła na duszy
siadła ze mną i zapłakała,
cierpienie moje jej nie wzruszy…
Komentarze (2)
Każdy gdzieś kiedyś tę towarzyszkę spotka
Brak konsekwencji "siadła ze mną i
zapłakała,cierpienie moje jej nie wzruszy…"
Całość smutna lecz ciekawie napisana.