Trudna decyzja
Jestem kim jestem
I tego nie zmienie
Nie potrafię zachecić gestem
Me wieczne zranienie
Nim zrobię cokolwiek ważnego
Wiele rozmyślam
Chciałbym mieć przychylną wolę Syna
Bożego
Zbyt wiele się namyślam
Optymizm z początku
Nadzieja rozpiera
Niby moczony we wrzątku
Radość dech zapiera
Później pesymizm przychodzi
Myśli czarne
Szczęście i optymizm odchodzi
Wątpliwości marne
W końcu rezygnuję
Nadzieji się pozbywam
Smutne myśli przyjmuję
Radość błachym powodem zbywam
I dalej żyje w smutku, ciemności
Po cichu pragnąc radości
Nie czuć więcej żałości
Poznać słodki smak miłości
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.