Trupem tu leżę...
Leże tu trupem, z wyprutym duchem,
Krew z niepokoju, zalała pokój.
Zdrętwiałe ciało, które krzyczało,
że chce tu ciebie, a nie odejdzie.
Ty w białej sukni, wychodzisz z kuchni.
Spostrzegasz trupa. Mija minuta.
Dotykasz powiek zgładzonych mrokiem
I muskasz usta. Jakaż rozpusta!
Zabrakło czasu. Babski Judaszu!
Na moje żarty, twój humor marny.
Na moje żale, twój humor stale.
Na czarną śmierć, uśmiechów twych pięć.
Gdzieś się zgubiło, co nas łączyło.
Zostało w tyle. Jest już niebyłe.
Nie zdejmuj sukni, wróć znów do kuchni.
Nim się spostrzeżesz, trupa nie będzie.
Trupa nie będzie, bo mnie nie było.
Może się śniło, co nas łączyło?
Nurzam się we mgle... Czasy to przeszłe.
Ty, w suknie białej. Jak przed ołtarzem.
Komentarze (3)
Piękno też czasami tkwi w w śmierdzących zgnilizną
opisach ciał, z których wyciśnięto blask istnienia.
Wstrząsający wiersz dający wiele do myślenia, podobnie
jak wstrząsający jest nik jego Autora. Zadumałam się i
pobudziłam do refleksji - dziękuję.
Pozdrowionka!
Horror!!!