Truskawki, św. Hildegarda i ja
Truskawki - pyszne owoce,
o których w bezsenne noce
myślę, wręcz czuję ich zapach.
Na nie dam zawsze się złapać.
Acz Hildegarda, ta święta,
(kto dzisiaj o niej pamięta?)
twierdziła, z bólem to przyznam,
że są dla ludzi trucizną.
Dostrzegam tu analogię,
choć nie mam kontaktów z Bogiem,
bo babcia, jak owa święta,
o której nikt nie pamięta,
nie jadła truskawek wcale.
Znała ich moc doskonale,
razem z wysypką paskudną.
Ja z pola zjem nawet brudną
i jakoś świetnie się trzymam.
Mnie się trucizna nie ima.
Komentarze (54)
Bardzo przyjemnie się czyta, ale coś mi tu nie pasuje.
Truskawki wyhodowano krzyżując różne rodzaje poziomek,
na początku XIX wieku. A więc św. Hildegarda nie mogła
się z nimi zetknąć...
ed, dzięki:)
Lubię
Sotku:)))
Rozbudzasz apetyt :) Miło było przeczytać:)
Pozdrawiam:)
nowicjuszko:)))
Świetny. Mnie się w tym roku udało kupić tylko jeden
raz truskawki, takie prawdziwe z pola. Pozdrawiam
cieplutko.
Nowym "czytaczom" - serdeczności:)))
Intrygujący tytuł. Fajna, rytmiczna opowiastka.
mnie też trucizna się nie ima, ale podobno nawet po
ugotowaniu mają zalążki pleśni :)
:) Niam, ślinka leci
świetny wiersz o zdrowiu i o truskawkach; uwielbiam,
ale kto nie* pozdrawiam
Ja tez je zajadam z ochotą i uprawiam na swoim
zagonku:))
I tu się trzeba z przesłaniem zgodzić,
co służy jednym, to innym szkodzi!
Pozdrawiam!
Nie jadam zbyt dużo,ale wiem że uczulają ,jednak
chętnie je jadamy to fakt.