Trzydzieści cyrwonyk wróbli
opowiadanie gwarowe
TRZYDZIEŚCI CYRWONYK WRÓBLI
Tyn świat rod widzi
bogactwo, powodzenie, urode,
wykśtałcenie.
Co zrobić wtej, kie sie tego syćkiego ni
mo, z biedy abo z zaniedbanio swoik ojców?
Byli tacy, co nie dbali o swoje dzieci.
Zamiast kupić im chleba, kupowali
gorzołke.
Głodne dzieci zamkneni w dóma i piyli dokąd
mieli za co. Jeździyli po weselak ,
Krzcinak i diabli wiedzom kany jesce.
Przedawali kawołki pola i piyli. Dzieci zaś
śtuderowały w dóma, jako tyz otworzyć
szofke z chlebem zamkniętom na kłodke...
bo były głodne dyć ojcowie byli kansi, wto
to wie kany...
Mój tata urodziył się w
takiej rodzinie. Opowiadoł nieroz ze
łzami
w ocak, ze kie mioł pięć roków, posłali go
na słuzbe, bo piyniądze zawse były
ojcom potrzebne... na gorzołke. Pragło sie
mu zyć jako inne dzieci. Chodzić do
kościoła, bawić sie i ucyć w skole.
I te pragnienia
dziecka ostały juz na zawse, nigdy nie
naucył się pisać
ani cytać... Musioł paść owiecki dziadkowi,
orać kawołki z ujkiem Pająkiem na
Gubałówce abo wozić ciotke Borowom w
kumoterkak na sume w Kościeliska
do kościoła, to juz wtej, kie był krapke
więksy. Słuzył juz od pięciu roków, totyz
ucył się zycio od obcyk ludzi, bo ojcowie
ni mieli ani casu ani ochoty... Temu juz
od małego dziecka wzion sie z zyciem za
bary i nie doł sie mu ani rozpić ani
zepsuć...
Ni mioł na kogo licyć, totyz polegoł ino na
Panu Bogu i na sobie...
Po rokak słuzby,
tułacki i wojny, wtej kiedyk juz jo była na
świecie,
Przyseł z niedobocka a racej duchnon ze
strasnom siyłom wiater holny i zburzył
starom chałupe, we wtorej my siedzieli. Ni
moglimy dostać innego miejsca do zycio,
bo ojcowie mieli krowe i kónia, totyz byli
tak zwanymi kułakami cyli wrogami
syćkik postępowyk ludzi... Planu na nowom
chałupe tyz nie... ale dostalimy
pozwolenie na budowe piywnicy, tata nie
umioł ani cytać anipisać, to myśloł, ze
to
juz jest na cały dóm... Wymurowoł cały
dóm, choć diabli cały cas nie
spali, kielo było róznyk komisji coby
budowe przerwać, ale ociec mioł przecie
plan
i budowoł prociw syćkim i syćkiemu, coby
mieć dach nad głowom. Trudno to syćko
opedzieć a co dopiero przezyć, to syćko
było jak jako wojna, wtorom trza było
wygrać i ojcowie jom wygrali...
Tata siedzioł se
teroz w nowej chałupie i oglądoł teatr w
pozieradle...
Kiedy przysłak z roboty, zacon mi
opowiadać to co oglądnon. Dziywce
pedzioł
widziałaś ty kiedy cyrwone wróble, na tym
filmie był taki waryjok co kupowoł
trupy po trzydzieści cyrwonyk wróbli, a
racej martwe duse, bo fcioł być bogaty.
Biydne ptoski kieby były jak nase takie
szaro-bure, toby ik nik nie łapoł...
Ni mogem tego zabocyć do dziś, takie to
było przezycie, tata uwidzioł świercki
w moik ocak i pedzioł, jak sie bedzies
smarkać, to ci juz więcej nic nie
opowiem...
Tak mi było zol
mojego taty, ze go tak bardzo skrzywdziyli
ojcowie.
Tak fciałak mu to syćko wynadgrodzić,
pomóc bo choć ni mioł telo bogactwa co
jego ojcowie, ale mioł cosi więcej, mioł
prowdziwe ojcowe serce, ftore mnie rade
widziało i mogłak zawse na nie licyć.
Haj.
Komentarze (18)
Ciekawie napisane. Smutno ale przebija się humor w
relacji o obejrzeniu sztuki " Martwe dusze". Bardzo
lubię twoje opowieści, pozdrawiam.
ciekawie sie, rankiem przy kawce czyta
+
Bardzo pięknie napisałaś znowu odrobinę ze swojego
życia... Wzruszyłam się opowieścią, wspaniale mieć
takich rodziców i tatę... Ja też mam takiego kochanego
tatę, który również nie miał pięknego życia, ale siłą
woli, upartością zdobył wiele, choć było ciężko...
Czekam na dalsze Twoje opowiadania, są mądre i jak dla
mnie bardzo wartościowe...
Pozdrawiam serdecznie :)))