..ty..
weź...
skroplona żądza...
a Ty nade mną, z ogniem w lędźwiach...
zapadam się z Tobie, by umrzeć...
urodzić się na nowo... TAK!!!!! tak.. tak..
tak...
za głęboko zamykam oczy,
za szeroko oddycham... by czuć Ciebie w
pełni...
językiem tworzysz nową skórę na moim
brzuchu
i płonę..
płomieniem Twojego dotyku
zabijając resztę cichutkiego "nie..."
czerwień ust miesza się
z czerwonością sutka... różowością...
wilgotną różowością...
poduszka włosów nie przeszkadza..
aby krople Twojego natchnienia..
wpływały prosto w uśmiech mojej chuci...
daj mi siebie natychmiast!!!! wrzeszczy
dłoń niecierpliwa...
a jęk liczony w skupieniu ciszy
rozcina powierzchnię czerni nocy
i ucieka wgłąb małżowiny ucha...
taniec potu, oddechów i krzyku
powoli zmienia się z walca
w szaloną polkę nieutuloną w zagłębieniu
łóżka...
stopy... dłonie... język... pępek...
pośladki...
pochwa... plecy... członek... kolana...
zadrapanie...
kolejny krzyk...
TAK!!!!!!! TAK!!!!!!! TAK!!!!!!
...przytul moje łzy... przytul...
...oddaj oddech
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.