Ty
Skandaliczne oblicze przemknęło soczyście,
w bezruchu świateł
W oddechu zamkniętego łuku mandorli
przemknęło.
Paskudna kolorowa białogłowa, z koszykiem
jagód żółtego nieba.
Oczy zmierzyły moje postać sekretu
wybuchającego pełną.
Konformizm z nutą empatii zmieszał Jej dwa
rumieńce słodyczy.
Zindywidualizowana świeża, woń gasnącej
pomarańczy,
Poczułem śmietankę kawy zmieszaną z
aromatem opalonej skóry.
W oddechu mięta śmieszności przykuła wotum
mojego egocentryzmu.
Podała dłoń małą, z niebiesko-czerwonymi
nalepkami, aż wrzasnąłem.
Niepotrzebnie uniosłeś się, powiedziała z
ironią wbitą w żar prostactwa.
To tylko szczegół, ignorancję zastąp wiarą
przyszłej opatrzności.
Lecz Ja sterroryzowałem duszę zastępami
wymówek, kwiatuszków.
Po raz kolejny krucha pokrywa szczęścia
ustąpiła bezwzględności.
Smak niewyobrażalnego rytu zignorowałem ,
nożem przepowiedni
Zastąpiłem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.