Ty dałeś nadzieję...
Nie ważne kim jesteś...Ważne jest to, co zostawiłeś po sobie...
Ty byłeś moją nadzieją! To dzięki Tobie
chciałam budzić się wczesnym rankiem, by
nie marnować chwil, które mogłam spędzić z
Tobą. Co noc śniłam o Twych oczach i
uśmiechu...Warto było żyć! Wtedy jeszcze
umiałam się śmiać... Wiedziałam, że czekasz
na mnie, że stoisz w oknie...
Od dnia, kiedy powiedziałeś, że wyjeżdżasz
zgubiłam sens...
Mówią, że nadzieja jest dla głupich...
Jeżeli tylko ona mnie podtrzymuje przy
życiu to jestm głupia.
Tak, jestem głupia, bo mimo wszystko
wierzę, że kiedyś Cię jeszcze zobaczę...
A wiesz co najbardziej boli? Wspomnienie
dotyku dłoni...
gdy odeszłeś nie poczułam nic takiego, co
działało na mnie tak, jak Twoje ręce...A
minął już rok...Nawet więcej...Nikt ze mną
nie rozmawia...a może to ja milczę...Nie
chcę, by ktoś widział mnie, jak
cierpię...Niech sobie myślą,
że jestm szalona lub nienormalna, bo taka
jestem...Zwariowałam z naszej miłości.
Złożyłeś mi obietnicę, że popłyniemy łódką
w stronę słońca, bo nigdy ze mną nie
pływałeś...
Teraz siedzę sama
na brzegu jeziora i spoglądam beznamiętnie
w jego taflę...
Żaglówki są jak chusteczki rzucone w
głębiny po to, by wsiąkały moje łzy...Ale
ich jest tak dużo i...nic nie znaczą.
Zostawiłeś nadzieję mówiąc, że wrócisz i
dokończysz to, co zacząłeś...Dzięki temu
jeszcze tu jestem nad brzegiem jeziora
czekam na Ciebie i na Twoje ostatnie
słowa...
ważne, by Twoje słowa nie były jak wiatr...Chociaż chciałabym poczuć go w swych włosach...Chciałabym zanurzyć się w krystalicznej poświacie Twych oczu... One są warte grzechu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.