Ty o poranku
„Ty o poranku…”
O świcie zabrzmiał dzwon
Łąki odżyły na nowo
W pokoju zrobiło się kolorowo
Uśmiechnęłabyś się gdyby nie on
Leżał obok Ciebie jak trup złożony
Sen pogrążył go po upojnej nocy
Gdy namiętność miała was w swej mocy
A miał być przez Ciebie upokorzony!
Znów słabość Twą wykorzystał skrzętnie
Bo gdy Ty cios chciałaś mu już zadać
On począł Cię swym uroczym wzrokiem
badać
A potem poddałaś mu się już chętnie
Pocałunki na ustach i na całym ciele
Rozgrzały Twe piękne wspomnienia
Siłę dało Ci to, co warte było tylko
zapomnienia
A wspólnych uniesień było, naprawdę
wiele
Raz za razem o więcej się upominałaś
A jeszcze przed chwilą nienawiść w Twym
sercu była
Czy już zginęła? Czy może tylko się ukryła?
Okrzyki rozkoszy z siebie wydawałaś
Niezapomniane chwile znów przeżyłaś
On zdyszany i zadowolony
Z Twej uległości ucieszony
Teraz znów dla niego niczym byłaś
Nikt nie kazał Ci go na dobranoc całować
Utwierdziłaś go tylko w jego przekonaniu
Nie mogło być już mowy o zaufaniu
Bo znów pozwoliłaś się manipulować
Poranek, mimo, że piękny i słoneczny
Na kacu moralnym przetrwałaś
I tego, że się w końcu obudzi też się
bałaś
Chciałabyś móc życia wrzucić bieg
wsteczny
Poranny płacz w łazience
Zimny prysznic na skażone cierpieniem
ciało
A tak niewiele do szczęścia Ci brakowało
Teraz pozostaje Ci tylko umyć od tego
ręce
Czekać aż znów wróci by zaspokoić swe
żądze
Bo do takich jak Ty zawsze wrócić można
A na takich jak on będzie czekać sofa
narożna
I wiesz, co ja o Tobie sądzę?
Że brak Ci charakteru i odwagi
By zwrócić się o pomoc do kogoś
bliskiego
Zaufać mu i posłuchać rad jego
Inaczej o poranku zawsze będziesz słyszeć
Jego zniewagi….
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.