***[Ubrali mnie w mundurek...]
Ubrali mnie w mundurek nowy,
życie na baczność każąc pchać,
a świat był taki kolorowy,
że nie umiałem się go bać.
Potem zaczęły się przemowy
o tym, że w rzędzie łatwiej stać
i że już nadszedł ,,Czas
Odnowy’’
i lepiej dawać jest niż brać.
I takie inne dyrdymały
wpajali mi przez wiele lat,
aż kolorowy świat mój mały
zawalił się i w gruzach padł.
A miałem w sobie tyle słońca,
że mógłbym świecić tysiąc lat
i kochać, kochać świat bez końca,
mój kolorowy, piękny świat.
P. S.
Teraz mój synek także w nowym
mundurku idzie życie pchać,
choć jeszcze w świecie kolorowym,
to już na baczność musi stać.
Ma w sobie jeszcze tyle słońca,
że mógłby świecić tysiąc lat
i kochać, kochać świat bez końca,
lecz czy pozwoli na to bat?
Komentarze (4)
Zaskakujesz mnie tym specyficznym widzeniem świata i
takimże (gorzkim nieco?) humorem. Dobry wiersz.
Wiersz bardzo ładny tylko...wiesz,świat naprawdę jest
kolorowy i to słońce w Tobie na pewno nie zgasło,może
tak na chwilkę przysłoniły je chmury...
....***[Ubrali mnie w mundurek...]
...odrodzenia...imówią ze to stan......
ty ojcze nie bój,ze synek pęknie, że się przestraszy i
gdzieś ucieknie, ma ojca, przecież, co słońce w
wierszu rozpala pewnie na tysiąc lamp..wystarczy
światła na tysiąc lat!