Ulica Pietrusińskiego
Chodnikiem krzywym i szczerbatym,
w dzień letnim skwarem obleczony
snuł się powoli przez Wałachy
zapach bezczynu oraz smoły.
Czasem, gdy z nieba nagły prysznic
przemienił rynsztok w rwący strumień,
dzieciarnia w nim robiła wyścig
maleńkich, papierowych łódek.
Wylot ulicy tramwaj przeciął,
a ciszę dzwonem kościół farny
i gdy szła spać Pietrusińskiego,
pijacy jej do snu śpiewali.
autor
Czarek Płatak
Dodano: 2018-11-05 20:22:43
Ten wiersz przeczytano 1333 razy
Oddanych głosów: 20
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (21)
Czarku u mnie na Kościuszki podczas ulew, po jednej ze
stron kałuże tworzyły rwące potoki. Tam puszczaliśmy
papierowe łódki, a że się moczyły i topiły,
puszczaliśmy łupiny po włoskich orzechach.
Pozdrawiam piękne i dziękuje za wspomnienie.
Wiele rzeczy, zaszłości wspominany z naszych młodych
lat. Ładnie opisałeś ta ulicę. Pozdrawiam.
*zmieniła.
Fajny klimat.
Ciut bym zmmieniła, ale to tylko mbsz - nieistotne.
Mimo przypuszczalnej brzydoty dla dzieciaków z ulicy
świat z papierowymi łódkami był fantastyczny -
sentymentalnie płynie ten wiersz, sentymentalnie i w
niesamowitym klimacie - lekko i w sumie pięknie - bo
nie to co widzimy - jest ważne, tylko to co czujemy...
Coś, jakby nieznany fragmencik "Kwiatów Polskich".