Ulotne piękno lata
Gwałtowny letni świt wstawał niczym łuna
pożaru, zabarwiając szary horyzont wąską
strużką różu. Smugi porannej mgły unosiły
się znad rzeki i pełzały między drzewami,
ustępując promieniom słońca, które zalewało
okolicę słonecznym blaskiem. Jedna z chmur,
jeszcze blada od mgły, kształtem
przypominała upadającego anioła
z rozpostartymi ramionami. Wreszcie słońce
wypaliło resztki porannych mgieł, i
wyprowadziło z nich piękny letni dzień.
Niebo lśniło czystym, głębokim błękitem,
słońce wzniosło się wysoko i mocno
przygrzewało. Ledwie wyczuwalny wietrzyk,
muskał wierzchołki wysokich traw pachnących
bogato. Wysmukłe drzewa przystrojone
gęstymi, szarymi zasłonami mchu, skrywały
słońce grą migocących świateł i cieni.
Bujne ich korony, mieniły się we wszystkich
wyobrażalnych
odcieniach zieleni, a konary tak gęste, że
w dole panowały ciemności jak w nocy. W
jednym z drzew, w pustym wnętrzu grubej
gałęzi roiło się od mrówek, w innym , grupa
grzybów, niczym grube, żółte gąbki
pęczniały w szczelinie pnia. Pod stopami,
trzeszczało podszycie wygrzane letnim
słońcem. Wśród drzew ćwierkały ptaki, w
dole, rzeka wiła się przez splątane gąszcze
wierzby docierając aż do łąki. Pasły się
tam konie ,wśród różnorodnych traw, a krowy
porykiwały leniwie podnosząc łby, by
odegnać owady. Nie co dalej, niewielka
wieś, kilka zadbanych, ładnych domów, przy
ścianach których, rosły róże i inne kwiaty,
nad którymi unosiły się całe roje pszczół.
Tłusty, rudy kot drzemał na jednym z
parapetów, gdzieś zagulgotał indyk w
ogrodzie. Zza zielonego krzaku jaśminu,
ubranego w białe, jakby woskowe kwiaty
upojnie pachnące, ukazała się ścieżka.
Otoczona
z obu stron żywopłotem, trzymała czerwcowy
upał, niczym szczelny piekarnik. Przy
wejściu do ogrodu , jak koronka snuły się
po ogrodzeniu pnące róże i wino, w górze
zielony dach z liści. W rogu , wysmukła
jarzębina jak młoda dziewczyna, z lekko
zabarwionymi koralami, czekająca na
jesienne odwiedziny drozdów, gili i
kwiczołów
którzy będą śpiewać koncerty i ucztować.
Jej pień, otoczony paprociami i bluszczem ,
wśród którego lśniły śnieżnobiałe kwiaty
podobne do orchidei. Dalej altana, ze
ścianami pokrytymi dzikiem powojnikiem,
jego pnącza wspinały się na dach, niczym
macki gigantycznej, roślinnej ośmiornicy.
Nad werandą, błękitna odmiana powoju,
kwiaty zwisając kołysały się na wietrze
niby stado motyli. Wewnątrz słychać muzykę,
niskie, gorące dźwięki mieszały się z
radosnym śpiewem ptaka siedzącego na
drzewie. Duży motyl o tygrysich skrzydłach
usiadł na poruszany wiatrem kwiat, rosnący
w cienistym zakątku ogrodu, rzucając drżący
cień .
Tessa50
Komentarze (29)
A ja przeczytałam trzy razy delektując się każdym
wersem.Tyle tu cudowności Tesso:)pozdrawiam bardzo
ciepło+++
Piękny obraz namalowany słowami, przeczytałam z
przyjemnością dwa razy. Serdecznie pozdrawiam
Wszystko co piękne przemija szybko. W swojej prozie to
piękno zatrzymujesz na dłużej. Właśnie za to Cię
uwielbiam. Pozdrawiam
Z wielka przyjemnoscia przeczytalam.Bardzo pieknie
piszesz Tessa.Pozdrawiam cieplutko:)
Ulotne piękno lata złapałaś przeurocza Tesso w swojej
dzisiejszej prozie.
Śliczny ten letni dzień, pełen życia i ciepła.
''koralami, czekająca na jesienne odwiedziny
drozdów'napisałaś dwa razy.
A ja ciągle mam wrażenie, że lato z mojego
ndzieciństwa było piękniejsze niż ton dziś i niebo
bardziej niebieskie.
Ale to może tylko moja wyobrażnia.
Pozdrawiam najmocniej:))
Nieco napisz razem proszę. Nieco dalej (sic)
Tesso nie denerwuj się. Mądrzę się, ale widzisz
zupełnie zapomniałem o interpunkcji w komentarzu.
Jestem słoniową nogą depcząca po twoim opisie a teraz
weź bicz i zlej mnie bo na nic innego nie zasługuję,
ja krytyk od siedmiu boleści. Przepraszam.
Jurek
zioła pachną a nie trawa. Korekta.
Tesso. Wracasz z lasu i przechodzisz przez łąkę. Tu
wszystko jest w porządku ale mam zastrzeżenia do
pachnących traw, bo zioła pachną a nie kwiaty. w
grubej gałęzi drzewa a raczej na niej bo nie jest
przecież wydrążona roi się od mrówek wówczas gdy ta
gałąź leży na ziemi bo oderwała się od drzewa. Konie
raczej unikają obecności krów ale ewentualnie może być
jeśli gospodarz nie ogrodził obu pastwisk osobno. No
opis ogrodu jest autentyczny z tym że róże i wino są
osobno a wino pnie się po murze. Paprocie pod
jarzębiną? No może malutka pojedyncza kępka ale czy
bluszcz porasta krzew jarzębiny? U mnie na działce
porasta pień osiki. Pozostałe opisy są autentyczne no
może troszkę za dużo tej przyrody. Tesso wiem że
marudzę i tym się nie przejmuj. To upał dzisiejszy
mnie tak rozbiera. Na przeprosiny daj mi rękę i
zwiedzimy sobie altankę peelki, dobrze? Pozdrawiam
serdecznie autorkę i czytelników komentarza.
Jurek
potrafisz prozą namalować piękno przyrody
oczami wyobraźni widzi sie to wszystko:)
serdecznosci:):)
"Piekno kosztuje ,jest szalenie drogie,a zludne i
zmienne.Nie ma wiekszego marnotrawstwa ani tez
wiekszej iluzji."/ Ivo Andric /
Pozdrawiam serdecznie.
Barwna relacja z dłudiego spaceru. Wkradła się zbędna
spacja w "nieco dalej" i chyba powinno być: "które
będą śpiewać" zamiast "którzy będą śpiewać".
Pozdrawiam.
Zapomniałabym,
dziękuję za odwiedziny i komentarz.
Witaj kochanie,
miałam trochę czasu, nie mogłam się oprzeć, żeby
nie przeczytać Twojej pięknej poezji.
Powiem Tobie po cichu: za godzinę przyjdą goście.
/23.06/
Tereniu, wrócę tu wieczorem i jeszcze raz/na spokojne/
będę się delektować utworem. Lato niech trwa jak
najdłużej a w Twoim serduszku do końca życia!
Wieczorem poczytam też inne wierszu na beju /mam
zaległości/ - wiesz, przygotowanie potraw jest
czasochłonne.
27.06 jadę z mężem do Ciechocinka. Kilka dni temu
napisałam wierszyk na ten temat.
Jesteś cudowna, pozdrawiam i całuję.