...umiera ostatnia...
Nigdy nie wiesz
kto cię czym zaskoczy.
Myślisz "do rany przyłóż",
a nagle na głowę ci wskoczy.
Cała rozanielona,
dobrze, że ja a nie ona.
Jesteś już w siódmym niebie,
gdy z hukiem się dowiadujesz,
że nie chodzi o ciebie.
Już jesteś u bram raju,
już wołasz głośno hosanna.
Spokojnie nie dla ciebie
ta niebiańska manna.
Sama siebie oszukujesz,
liczysz na kolejny cud,
gdy nagle spostrzegasz,
że jesteś już blisko, blisko
blisko piekielnych wrót.
... jej nawet najmniejszy płomyk nigdy nie gaśnie, nawet gdy przed nosem drzwi Ci zatrzaśnie...
Komentarze (48)
Czytając, uśmiechnęłam się. Wiersz bardzo mi się
podoba, zwłaszcza z jego ujmującą puentą. :))
Skłania do głębszej refleksji, skonfrontowania
własnego myślenia z powszechnie przyjętym stereotypem.
Myślę, że nadzieja zakłada pewną mądrą otwartość,
życie bowiem pokazuje, iż w połączeniu z naiwnością,
jako wewnętrzne oczekiwanie, doprowadzi nas tylko i
wyłącznie do miejsc, gdzie z szyderczym uśmiechem
trefnisia powita nas rozczarowanie (nie licząc
sytuacji, do których można odnieść powiedzonko: "głupi
zawsze ma szczęście"). Zresztą rozczarowaniu jako
takiemu nie należy się w ogóle dziwić, gdyż pełni
ogromną rolę służebną w procesie naszej readaptacji,
stanowiąc pewnego rodzaju kompas w wędrówce przez
życie - pełne niebezpieczeństw - przyspiesza proces
uczenia się. Z drugiej strony spełniona nadzieja
również pozwala wykształcić intuicję, co do tego komu
lub czemu można zaufać, czego się spodziewać, na co
można liczyć. Myślenie życzeniowe, niepoparte
doświadczeniem, nie przyniosłoby takich rezultatów. :)
z zaciekawieniem, ładnie i refleksyjnie:) pozdrawiam
Gabi
właśnie tak wieczna optymistka zderza się z
rzeczywistością.