umierała
każdego dnia coś we mnie umiera...
umierała
w jego ramionach
nie patrząc na zieleń pokoju
umierała
zamykała oczy
nie potrafiła się pożegnać
przed sobą
miała wszystkie szczęśliwe chwile
otulone wspomnieniami
biała suknia
i dom nad jeziorem
dźwięk rozkoszy
marsz pogrzebowy
umierała
zaciskają powieki
(by nie płakać)
a on je całował
i prosił- nie odchodź
odeszła
tylko zdjęcia pozostały
dowodami jej istnienia
... i jego łzy
... coś umiera w każdym z nas. W każdej sekundzie rodzi się ktoś i umiera. Dlaczego? Chciałabym nigdy więcej nie słyszeć bezsilności. Naprawdę śpieszmy się... kochać...
Komentarze (3)
Wiesz że jestem oddana fanką twojej twórczości...
Wiersz ma to coś... Pamętaj o moim rękawie jak
będziesz chciała popłakać;) Pieknie mnie przekonałaś
żebym śpieszyła się kochać popimo iż wiem że czasami
boli;*
Tak dramatycznie, wzruszająco nakreślone słowa o
odejściu.Na pociechę zawsze zostają
wspomnienia.Chociaż Tyle...
przepiekny wiersz.. tylko smutny,..ale naprawde
piekny,gratuluje talentu:) tez chcialabym tak pisac:)
pozdrawiam: