Upojenie
(...)
Oboje w ciasnych objęciach
Skropieni poranną rosą
Oddech obojga był ciężki
Zmęczony upojną nocą
Słońce przebijało się przez zaparowane
szyby
Chcąc dojrzeć dwojga kochanków
Leżących spokojnie i niewinnie
W kominku żarzył się delikatny płomień
Który po długiej obserwacji powoli zanikał
w ciszy
By móc zapamiętać ten obraz
By nic go nie zakłóciło i nie rozmyło
I nawet zegarek po usilnym dzwonieniu
Umilkł....
W pokoju panował przyjemny zaduch
W powietrzu unosiła się delikatna woń
spoconych ciał
Był to zapach nektaru miłości
Zapomnienia
Na podłodze była niepotrzebna,
Zbędna w takich chwilach powłoka,
Która tylko mogła zakłócić wyniosłość
chwili
Wokół miejsca dopełnienia dogasały
świece,
Na których niewielkie strugi zastygłego
wosku
Świadczyły o napięciu i rozluźnieniu, jakie
nagle nastapiło...
Natomiast tych dwoje, dookoła których
wszystko się kręciło,
Wirowało i tańczyło z każdą kolejną
sekundą;
Teraz w spokoju i opadającym podnieceniu
leżało
Wpatrując się w milczeniu w swoje
przepełnione miłością oczy
Byli pewni tego, co było
Tego, co jest i tego, co będzie
Nic ich nie obchodziło,
Teraz byli w raju
Razem
I to jedyne się liczyło...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.