Walka o moją duszę...
Demony,każdy znas się z nich śmieje choc
każdy może byc przez nie zniewolony.
Za dnia szepczą nam do ucha
"zabij,zarżnij,zgwałc,oszukaj" lecz nie
każdy z nas ich słucha.
Gdy idziemy w półmorku w rozpaczy każda
zjawa swoim okiem nas zobaczy.
Brak nadziei,brak miłości to są ich
ulubione słabości.
Przyciągane przez nasze dusze złem
potargane nie dają nam życ.
Budzą nas w nocy swoim przeklętym
śmiechem,duszą nas we śnie gdy przepełnieni
jesteśmy złem i grzechem.
Rozsyłane przez Szatana w różne zakątki
ziemi,sieją terror i zniszczenie a przelana
krew to ich wielkie pocieszenie.
I chodź idąc ulicą widzę je ukryte niczym
czarne wrony,nie poddaje się im,jestem już
wystarczająco szalony.
I wiele nadziei mi zabrakło i wiary razy
wiele,ja wiem że nie oddam duszy diabłu i
złe chwasty z mego życia wypielę.
I nie upadne nie przeklnę Pana,chronic mnie
będzie modlitwa wieczorna i ta z samego
rana...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.