Walka z samym sobą...
Chce się uspokoić i od tych złych myśli
wyzwolić.
Wiec biegnę tak przez życie żeby te złe
chwile przegonić.
Jakiś głos w mym sercu każe mi walczyć i
zagoić rany.
Ale czuje się jak kaleka z bólu
sparaliżowany.
Kiedy wypadek... prawie śmiertelny...
odebrał mu wszystkie marzenia i plany.
Celu w walce już nie wiedzę, czemu ja go
nie dostrzegam?
Boże proszę... Weź mi powiedz czy na próżno
teraz czekam?
Czy ja kiedyś się uwolnię? Czy mój bul w
miłość się zamieni?
Czy tez może czyjeś serce tą szarość w
zieleń zamieni?
Tracę siły w walce z sobą, z moim bólem i
cierpieniem.
Nie chce być przez wieczność tak jak dotąd
smutnym cieniem.
Musze walczyć żeby wygrać i sam siebie
odbudować.
Musze znaleźć w sobie siłę, żeby przez
samotność nie zwarjować.
Smótek ten jest nie do zniesienia, jak
poczucie samotności.
Która dołuje i mówi żebym pozostał sam w
nicości.
Walczę z tym jak tylko mogę, bo to musi
kiedyś odejść.
Jeśli to przy mnie zostanie, wtedy coś
głupiego zrobię...
Właśnie teraz w mojej głowie wspomnienia
się pojawiają
Chwil tych pięknych wyjątkowych, które
przeszłością się stają.
To jak zawsze bardzo boli, łzy do oczu
napływają
Jest tak ciemno no i cicho, że słyszę jak
na ziemię opadają.
Mimo tego nadal walczę zbieram swoich sił
promyki...
Ale ten ból przytłacza szczęście, krzyczy
do mnie "JESTEŚ NIKIM!”
Proszę usłysz me wołanie, bo sam nie wiem,
co ja zrobię
Mam nadzieje ze zapalisz, choć jedną
świeczkę na moim grobie...
Komentarze (1)
Trzeba się ogarnąć, daj spokój przeszłości bo ona już
nigdy nie wróci i zacząć żyć dniem dzisiejszym. Taka
moja dobra rada...