We Mgle
Księżyc, wisi niczym okrutny portret
miękkie wiatry wyszeptują błagania drzew
gdy ta tragedia rozpoczyna się
strzaskanym sercem ze szkła
Północno koszmarnym zszarganiem snów
Lecz oh, bez łez proszę
Strach i cierpienie winny towarzyszyć
Śmierci
Lecz oto jest pragnienie które dostarczy
ich z pewnością jeśli dane mi będzie je
zobaczyć...
I tylko odgłos z mej duszy wołający
Archaniele, Mroczny Aniele
Użycz mi twego światła
Przez welon Śmierci
Aż dojrzę Niebo!
Komentarze (1)
Jeden z trudnych wierszy, który trzeba przeczytać
trzy razy, żeby mieć jakieś pojęcie o tym co autor
chciał przez niego powiedzieć. Myśli wyciągnięte z
głębi samego dna duszy. Może tylko znane samemu
autorowi. Gdyż nie wiadomo z czym się boryka jego ego.