Wenflon
Syntetyczna. Ściga mnie.
Plastikowy witam dzień.
Moje serce – duszę się.
W sztucznej torbie chowam Je.
Muskam dłonią swoja twarz.
Zwykłą, przykrą - taką znasz.
W końcu przylazł - dzień.
W żyłach piecze czarna krew.
Blask świetlówki kłuje w wzrok.
Mechaniczny stawiam krok.
Coś rdzewieje w środku – już.
Gram w cyfrową wojnę dusz.
Twoje usta - cisza trwa.
Tonie gruba lodu kra.
W widmie lustra widzę twarz.
Znikam. Jeszcze jeden raz.
Oko patrzy - nie ma nic.
Nie dam rady już jej kryć.
Syntetyczna miłość – żal.
Plastikowy dławi szal.
Komentarze (2)
pragnienie naturalnych przeżyć a wzbudzenie sztuczne i
podtrzymanie Sztuka powinna być odczuwaniem i
wiarygodnym Zgrabnie i wymownie:)
Sprawy niezbyt dobrze się mają kiedy wenflon
zakładają.