Wet za wet
Położyłam ciało w cieniu,
nie baczywszy na przeszkody,
a tu nagle psotnik Genio
oblał mnie strumieniem wody...
Ni mnie słońce nie prażyło,
ni ochłody nie pragnęłam;
skąd więc temu szaławile
do zabawy chęć się wzięła?
Zdjęłam zatem ciuchy z plaży
plus fotelik mój składany
i slalomem wśród garaży
zwiałam wprost do mej altany.
A wieczorem, kiedy Genek
spał jak suseł w swym ogródku,
podrzuciłam mu ogienek,
co się palił powolutku...
Po minucie skoczył biedak,
iskrą z ognia poparzony...
i zrozumiał - że się nie da
bawić kosztem drugiej strony.
Gliwice 12.07.2022 r.
Komentarze (7)
Nie chciałbym Ci wchodzić w drogę.
oko za oko, ząb za ząb...
głos, za głos :P
Pozdrawiam Bereniko :)
Oblanie woda poczyniło mniej szkód niż mógłby
podłożony ogień, z którym żartów nie ma. Na pewno
Genek popamięta, jeśli ujdzie z życiem :)
Witaj, Bereni,:)
Nie jestem zwolenniczką, 'wet za wet'.
Ale wiersz, super, z ciekawym, przekazem.:)
Pozdrawiam, serdecznie.:)
Trzeba jednak pomyśleć nad psikusem czy warto.
Dobra refleksja. Pozdrawiam serdecznie :)
czyli - oj Genu, Geniu
nie zamawiałam zalotów w cieniu.
oko za oko, ząb za ząb,, czasem trzeba się zastanowić
nad psikusem,,pozdrawiam