Wiatr
Dla Iwonki
Wiatr
Szalony wiatr
ogałaca drzewa,
zabiera im ostatnie
liście.
A te jak szalone pędzą, wprost przed
siebie,
tu spoczną, tam poleżą i zrywają się
– jak ptaki.
Ścieżkami, alejami, ulicami, skwerami
pędzą, pędzą, aby dalej, dalej…
Dlaczego tak gonią,
czemu uciekają,
przed kim, przed
czym? Dokąd tak gnają?
Przed wiatrem nie uciekną – przed
wiatrem?
A może to nie wiatr goni – może to
przeszłość?
Może to przeszłość chce dostać je w swój
wir?
Ale czy liście? Nie – mnie…
Moje losy wiatr
splątał i nie chce mi oddać,
nie chce pozwolić,
by przeszłość odeszła.
Dlaczego? Dlaczego?
Nie, to nie wiatr, to Ty podrywasz te
liście –
- wspomnienia bolesne – nie dajesz im
uciec.
Jak Syzyf nie może wykonać swej pracy
tak ja nie mogę zacząć żyć na nowo.
Nie chcesz dać mi
się wyzbyć tych chorych liści,
nie chcesz bym była
znów sobą – dlaczego?
Czy mam czekać tyle dni, miesięcy,
aż nadejdzie wiosna?
Aż na drzewie mego życia znów się
zazielenia
nowe liście – marzenia?
Czy mam czekać, aż
znów nabierzesz sił
i znów będziesz je
gonił?
Proszę, zmień się w ptaka i zaśpiewaj
w mych ramionach pieśń nadziei.
Nadziei dla NAS…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.