wiatrem powiało
Pamiętam jak dziś, gdym szedł za młodu,
W porze pomarańczy zachodu,
Kiedym patrzał w okna głęboko,
Dostrzegając w żółtej firanie obce oko,
No więc...
szedłem sobie ulicą krokiem szczęśliwym,
Muskając listki dotykiem pobłażliwym,
I na boki mną chwiało,
Myślę sobie "wiatrem powiało"
Ale byłem radosną chłopiną,
Oczyszczoną z myśli łupiną,
Tańczyłem, śpiewałem...
Idąc alejką upust rozpuście dałem,
Bom w utopijnym światku się znalazł,
w końcu na drzewo żem wlazł,
Kochane latarnie złotym światłem
utuliły,
I mógłbym przysiąc, że patrzyły...
(Jak niegdyś małżonka przed ślubem)
Wtulony w zielone listeczki,
W dłoniach obfite kochaneczki,
I spałem pod jogurtowy sufitem,
Przykryty miękkim błękitem,
A kiedy żem rano wstał,
Com sobie oczy otarł...
Bo uwierzyć nie chciały,
Nici z Arkadii, ptaki na mnie na..
I ludzie się ze mnie śmiali,
Grubiańskimi paluchami wytykali,
Bom „przefolgował” z
procentami.
Tak to już bywa z trunkami..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.