Wiecznemu
Ja i Ty
Odwieczni kochankowie...
dostrzegam to wtedy gdy jest zwykle za
późno.
Oczy widzą Cię gdy kończy sie burza
i zaczyna ta głupia cisza, ta zewnętrzna
bo wewnątrz
Wewnątrz cisza jest hałasem, jest
krzykiem.
I właśnie wtedy biorę Cię w ramiona,
i tylko Tobie wierze, tylko Ciebie
kocham...
Patrzę jak głaskając uległą kartkę,
przenosisz mój krzyk w taki cichy
sposób,
w takim delikatnym szumie.
Odnajduje w Tobie przyjaciela,
gdy kolejny raz przyjaciele zawodzą.
Odnajduje siostrę
Gdy nawet mama nie odbiera fali.
Odnajduje w Tobie świat
ten lepszy. Ten znany.
Gdy świat patrzy na mnie jak na
zbrodniarza...
Tylko Ty tak na prawde mnie znasz
wiesz, którymi śnieżkami lubię chodzić
wiesz, jakich słów lubię używać
jak kocham i jak nienawidzę
co umiem a na co jestem tępa
Wiesz w co wierzę.
A ja nadal Cię nie doceniam
Zostawiam Cie samego, bo jestem
porywcza...
I, nie doceniam innych, a tym bardziej
siebie.
Żałuję. Żałuję bardzo marnowania
talentów.
Ciągłego wstydu i tremy.
Wiesz o tym zawsze pierwszy i jedyny.
Byś mnie pokochał, nie musze udawać,
wyglądać.
Nie musze cierpieć żebyś spojrzał mi w
oczy.
Nie dorastam Ci do pięt...
Mój powierniku.
A jednak jesteś na mnie skazany.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.