Wiejąca przed siebie droga życia
Dwa liście na różnych drzewach sobie
wisiały…
Nie znając się nawzajem.
Nie znając toru swojego losu.
Podmuch wiosennego wiatr, ich od drzewa
nagle oderwał.
Po samotnym locie wiatr…
Przypadkowo ich drogi zjednał.
Po krótkim spotkaniu coś się
wydarzyło…
Nagle ich serce jednym rytmem zabiło.
Liście to poczuły.
Więc cieszyły się każdą sekundą, tej
chwili.
Wiatr wspaniałomyślny; cudny prezent im
sprawiwszy.
Lecz swą drugą twarz pokazać; zawistne im
życie nie oszczędziło.
Wiatr zanikł, liście rozdzielając.
Jeden opadł na ziemię,
Drugi dalej przez polanę życia frunął.
Ciągle myśląc o sobie nawzajem.
Cierpieć musiały srodze nasze liście.
Ten, który poleciał dalej poznał inne
życie, może lepsze?
Tego nikt nie wie.
Ten który spadł tak boleśnie na ziemię.
Wpadł w tarapaty…
W swych problemach nie potrafił dać sobie
rady.
Pogrążał się głębiej, aż na dnie
wylądował.
Moje pytanie to czy: Piękne wspomnienie,
zdoła go uratować??
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.