***
Najpierw szczęście... gołębi wystawa.
Potem smutek...dach runął w gmach...
Płacz, krzyk, ból...
Teraz jest zamiana ról.
Ja potrzebuje, a nie ratuje
Nie mogę umrzeć, powtarzam wciąż w
myślach
Muszę być silna, jak te gołębie...
Może one już odleciały
i się uratowały?
Może spotkał je ten sam los
i przygniótł je metali stos.
Lecz teraz nie ważne są one
lecz moje życie szalone.
Biały gołąb usiadł koło mnie,
A ja patrze na niego nie przytomnie...
Dużo sił już straciłam,
A jeszcze nic nie zrobiłam...
Odleciał... zostałam sama
I tylko na siebie zdana..
Co to? Słyszę głosy...
Odżyła we mnie nadzieja
Że zobaczę jeszcze gołębia dobrodzieja.
Jestem silna, nie płacze,
Bo wiem że jeszcze ludzi zobaczę.
Zaczęłam stukać, by mnie usłyszeli.
Widziałam w ich oczach, jak bardzo uratować
mnie chcieli.
Przeżyłam.. dziękuje ci Boże...
Lecz teraz innym niech Bóg dopomoże ...
W hołdzie ofiarom tragedii w Katowicach z dnia 28.01.2006r.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.