...
Zamknięta w klatce,
Niczym złoty ptak...
Przełamałam zamek,
Zaraz się uwolnię...
Po długim czasie,
Rozwinę skrzydła...
Wreszcie zasmakuje
W prawdziwym życiu.
Trzymałeś mnie w klatce,
Ale już nigdy więcej...
Chciałeś być mym słońcem,
A stałeś się deszczem...
Być może nie jestem aniołem,
Tylko pospolitą osobą...
Ale mimo wszystko wiem,
Że zasługuje na niebo...
Chociażby na jedną chmurkę.
A Ty podawałeś,
Mi szczęście w dawkach.
Na przemian z żalem,
I goryczą...
Jestem duszą towarzystwa,
Potrzebuję pokrewnych dusz,
By przeżyć.
Nie potrafiłeś tego zrozumieć.
Mówią, że do trzech razy sztuka,
Ty już wszystkie wykorzystałeś..
Nie dostaniesz następnej szansy,
Nie uwierzę,
Że wreszcie mógłbyś zrozumieć..
Nie ufam już Twym słowom,
Gestom...
Niby dlaczego mam to robić,
skoro Ty nie potrafiłeś zaufać mi?..
Mówisz, że ufasz..
Gdybyś ufał to byś mnie nie więził.
Pozwoliłbyś, rozwinąć mi skrzydła..
Zamknąłeś klatkę,
Wyrzuciłeś klucz...
teraz ja zamykam serce,
I wyrzucam klucz..
Nie chcę więcej...
Szczęście czeka za rogiem..
Czekając aż się wychylę...
Mojemu byłemu, który chciał mieć mnie tylko dla siebie..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.