***
przemknął liść
październikową zawieruchą
rozdarł serce na rdzawych
zadziorach przydrożnej rynny
niesie uśpiony zgiełk
wystygłego lata
z okrasą ptasich oddechów
rozprutych wytartą rutyną
suchy jak spuszczone oczy
jego godności
tętniącej resztki żalu
jak kwiaty z pąków
rozwiną się świeże
kłęby nerwów
zielonych nadzieją
jednego sezonu
październikową zawieruchą
w kałużę zdeptanego marzenia
upada liść
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.