Wiersz dwieście dwudziesty...
Dom to takie
przyjazne więzienie
dobrowolna cela
w której chce
się siedzieć
a kiedy dzień jasny
stanie się czarną dziurą
jaki wtedy obraz
ukoi nam oczy
abyśmy nie błąkali
się po obcych morzach
lecz stawiali kroki
na suchym
i bezpiecznym lądzie
a kiedy wiele włóczni
przebije nam serca
nie ulegniemy łzom
choć będzie ciężko
bo została
w nas nadzieja
a ty popatrz samotności
usta mam spuchnięte od milczenia
ale mówię ci po prostu
do widzenia
autor
neplit123
Dodano: 2017-09-14 15:40:59
Ten wiersz przeczytano 326 razy
Oddanych głosów: 8
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (6)
dom jest jak odczuciem końca łańcucha czyli potrzebą
jako granica dowolności
to ust nie obgryzaj
a daj do całowania
jeszcze takiego
by dotoxu nie dostały
a wciąż chciałyby być całowane
na bezpiecznym lądzie czy Morzu
też po prostu słońcem być
które ciało pieści i całuje
a nie spalonym solarium
by się pokazać nie tylko tłumie
a też z ciałem aksamitnym
w twoich ramionach
gdzie powiesz
ty suchej skóry nie masz
widać wiatr całował ciebie
choć słońca nie było w:):):)
Tęskni się bardzo za tym więzieniem gdy los nas z
niego wygoni...
Podoba mi się
Pozdrawiam :*)
Masz rację tak z domem jest, ale jak ktoś tak jak ja
podróżnik i przygodnik to ciągle gdzieś rwie. Teraz
załatwiam i ogarniam wyjazd do Hiszpanii na Listopad
i sylwester w Bazylei- w Szwajcarii.
35 lat temu wybudowałem sobie to "więzienie" /
w50% osobiście/i do tego "rajski ogród" całkowicie
swoimi rękoma. Jestem w nim po prostu szczęśliwy.Twój
wiersz bardzo fajny, refleksyjny... Miłego dnia...
Ładna ciekawa refleksja.
Zawsze będziemy myślami wracać do domu, do lat
młodzieńczych spędzonych w tym domu. Pozdrawiam.