Wieś dla Bazyliszka*
Ja nie wstydzę się
Bazyliszku wsi
jam solą tej ziemi
moje ręce wydarły
z jej łona
tysiące kamieni*
a słońce
nieraz paliło
plecy i skronie
gnój i kwiaty
kwitnące
to jedne i te same wonie
chleb i piękno
cóż więcej
człowieka wzbogaca
no tak
jeszcze praca
*jeśli uznasz że jestem lizuską i chcę Ci się przypodobać, to będziesz pewnie miał rację, albo i nie w każdym bądź razie dmucham na zimne *patrz mój wiersz "Zbieranie kamieni a grzechy"
Komentarze (17)
No a jakże. Stateczne podejście do tematu ugoru. Z
poświęceniem. Chleb i piękno. Nie to co u mnie -
rzemisieszka poezji.
Powrót do korzeni? Praca u podstaw? Pozytywizm? Może,
ale punkt widzenia zawężony do roli jest ubogi jak
nienawożone pole. Żadna praca nie hańbi ale szczycenie
się ubóstwem źródeł poznania już msz tak. A chyba nie
taki efekt chciała autorka uzyskać? Chleb, piękno, sól
ziemi - piękne hasła. Może jednak do pełnego obrazu
wsi dodać jeszcze ciemnotę, zacofanie (nie wszyscy są
na wsi zacofani a jednak ogół tak) pijaństwo i
ubóstwo. I czym się tu szczycić? Że ręce spękane od
roboty? W sumie nie mam pojęcia co miał ten wiersz
przekazać bo jeśli to co ja tu czytam - nie jestem na
tak. Pozdrawiam serdecznie autorkę. Co do dedykacji
dolnej - chyba zbędna chyba, że się autorka
rzeczywiście koniecznie chce podlizać :))) (to już
żartem - proszę nie brać do siebie - taka kokieteria)