Wigilia
Na śmierć! Na krzyż!
Wciąż mi w uszach brzmi.
Stal w mych członkach
Wiąże mnie, trzyma za gardło.
Drewno plecy głaszcze boleśnie,
Głowa od myśli okaleczonych krwawi
A gwoździe im w tym pomagają.
Oddech staje w gardle
Jakby bał się świata.
A z ust kapie tylko krew.
Po tysiącleciach bez łask
Ciągle z rozdartym ciałem,
śpiewam sobie "sto lat"
w ten jeden dzień
ten "mój" jeden w roku
a cała reszta mej przeszłości
ginie w plastiku i mroku
wkoło zgromadzonym.
A świeczka, za jednym dmuchnięciem
gaśnie błyskawicznie
jak niegdyś,
moje małe życie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.