Wilczy staw
Nad wilczym stawem,
gdzie bór pierwszy usypia,
Mokre liście wiatr nieśmiało kołysa, sny
nowe układa lotny artysta.
Tam częste dziewek tajemne spotkania.
Chowają sie przed groźnym wzrokiem
rodzica.
Bez strachu mogą całować swe białe lica.
Uczucie przeklęte złączyło im dłonie,
serca się zrosły niewieście.
W boru knieje wpędzone tulą się, tulą
szlochając żewnie, bo ona jest ona.
Miłości szlachetny trunek nie
wszystkim dany wypicia.
Szczęście to miały, nie szczędząc ni
chwili,
pławią się w roskoszy kochanki młode,
smakując, spijając miłość z siebie
nawzajem,
toną i toną w odmętach plugawych,
w czarcim kochaniu na wieki stopione.
Zerwały się obie ze strachem przejęte.
Ojcowskie wołanie z puszczy dobiega,
aż koli w uszach, kłóci się z echem.
Pobladły, struchlały.
W obłędach serca, w strachu rozwiane
wskoczyły w jezioro,
By zawsze byc razem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.