Windą do nieba?
Pisząc ten wiersz, nie myślałam, że będzie on wierszem. Zlepek myśli. Przykra ta moja twórczość.
Jadę windą ze strachem.
Co strachu jest powodem?
Jestem tak bardzo pomiędzy
piętrem trzecim a drugim,
dachem a piwnicą
Niebem a Ziemią.
Zawieszona jak nicość
między wiatrem a podmuchem,
odkrywam granice swego istnienia,
muśniętego słońcem,
chłodzonego deszczem,
przykrytego snem.
Lustro w windzie
odbija rzeczywistość.
Jest bardziej ludzkie
od moich źrenic.
Fakt ten mnie przeraża,
zasmuca, przygnębia.
Ciemne rzęsy i tęczówki.
Czy można być człowieczym,
gdy się zawieszonym jest
między Niebem a Ziemią?
Moje oczy nieludzkie nie płaczą
Nie z braku powodu.
Boją się luster, tak prawdziwych,
Obnażających słabości.
Luster w windzie.
Jadę windą ze strachem.
Kiedys to się skończy,
mimo że droga dość długa.
Moje istnienie muśnięte słońcem
skazuje mnie na tysiąć wspomnień.
Chłodzone deszczem
daje ukojenie.
Wreszcie otwieram drzwi,
zawieszona między Niebem a Niebem.
Unosząc się wysoko,
opuszczam strach i lustra.
Tabliczka, żółta tabliczka.
Palę się, moknę, wysycham, tonę...
ZAMKNIĘTE
Bardzo boję się jeździć windami...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.