Witraże
Wnętrza nadgarstków przypominające
marmur,
Tam opuszki tysiącem impulsów
natchnione
Ślizgały się po gładziutkiej powierzchni
ramion
Wspominając fałdki skóry już tej
minionej.
Bezradność się wdarła, gdy jej głowa
spoczęła
Na moim kościstym, wychudzonym ramieniu,
Włosy wtenczas wyprostowane jasno
lśniły,
A zapach słodki rozprysnął się w oka
mgnieniu.
Błądzę, szukam jej oczu, by się w nich
zobaczyć,
Ujrzeć siebie, swoje skarcone smutkiem
twarze,
Widzieć zmieniające się uczuciami maski
Rozbijając dzielące nas fałszem witraże.
10.04.2009
Komentarze (4)
Przykro mi kochany, ale muszę to powiedzieć:
to gramatyczno-stylistyczny potworek.
nieraz warto rozbić w przenośni nawyki zapiekłości i
odzyskać widzenie prawdy Piękny wiersz i bardzo dobry
jest w sensie bardzo wyważony to analiza uczucia aby
dotknąć swojego wizerunku pragnienia Wyrazy uznania
Pozdrawiam:)
czasami trudno je rozbić trudno zamienić smutek na
radość ale miłość zniesie bardzo dużo -ładny
melancholijny wiersz -pozdrawiam
Dobrze zbudowany nastrój, język i forma bez zarzutu.
Sens głęboki.