Własne winy
Ja mogę z siebie wszystko dawać,
Używać siły czyniąc czyny.
Ale na kpinę już zakrawa,
Gdy mam ujawnić własne winy.
Trochę ich mam na moim koncie,
No, bo i życie też zmuszało.
Działania biegły jak na froncie,
Raz się przegrało, raz wygrało.
Ja przetaczałem owe losy,
Z jednej na drugą cud pozycję.
Brałem na twarz zdradzieckie ciosy,
Lub popierałem propozycje.
Nie odmawiałem, gdy ktoś prosił,
A jak nie prosił to sam wziąłem.
Czasem wystarczył mi donosik,
By zabrnąć dalej niż pragnąłem.
I co mnie za to dziś spotyka,
Ludzkie spojrzenie bez litości.
Wszędzie dostrzegam przeciwnika,
Żadnego wsparcia, czy miłości.
Kiedyś to mogłem bardzo wiele,
Dziś chcą rozliczyć mnie za czyny.
Jak mogę zostać przyjacielem,
Jak mam rozgrzeszyć własne winy.
Komentarze (7)
bardzo ciekawy, miło się czyta i rozbudza refleksje
A czy znajdzie się ktoś bez winy:))
Po co się biczować, wystarczy urazy pochować i
rymować:))) Ładny przekaz, ale taki mnie trochę
zasmucił. Ludzie i ludziska. Pozdrawiam Autora-:)
Przykro mi ale z tego co zauważyłem Twoja się nie
wydostała. Proponuję równorzędne pierwsze...
W ramach dowcipu: mój wujaszek jajcarz przy stodole
miał pierwotną wersję toy-ki :-) :-)
i na drzwiach powiesił olbrzymie lustro. Człowieku.
Ciężko jest patrzyć w ten wytrzeszcz i robić swoje :-)
:-) :-)
Punkt przyznałem wcześniej. Komentarz odpuszczam :-)
:-) :-)
Podmiot zrobił rachunek sumienia:)Miłego
wieczorku:))))
Dużo sarkazmu w tych słowach.
Pozdrawiam :)
Śliczny wierszyk, pozdrawiam.