Współczesny odpowiednik żony...
Pajęcza ręka pachniała kominowym
dymem. Śpiewaczka od siedmiu boleści
poczuła na zakręcie zielony groszek
i zaczęła nucić coś pod nosem.
---
Plama nie chciała zejść, nadal szarość
zapachu tkwiła pod naskórkiem.
Na dłonie gwiazdy estrady cierpiącej
na bezsenność ktoś założył przezroczyste
rękawiczki utkane z piętna kainowego.
Co z tego, że przy stole objadała się
wiśniami w białej czekoladzie, a służba
zostawiała przy łóżku zapalone świece.
Czarna tunika i tak zawsze będzie
twarzowa względem rąk.
Skończyło się na monologu męża
siedzącego w kominiarce koło noszy.
Tak właściwie, to w tragedii prawdziwe
zło można zaobserwować u kobiet.
Czy dobrze myślę, moja droga Lady M?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.